Ślubu w czerwcu nie będzie!


Długa przerwa, nawet bardzo długa przerwa. Dostałam w międzyczasie kilka wiadomości dlaczego się tutaj nic nie dzieje, nie ma nowych postów. Dlatego, że strasznie dużo działo się w życiu i nie było czasu. Też na początku nie było o czym pisać już. Wszystko co mogłam załatwić, załatwiłam, ale teraz wszystko się zmienia ...

Ślub miał być 22 czerwca 2019 roku. Zmiana planów. Kiedy będzie? 29 września 2018 roku. Pierwsza wasza myśl - ciąża! A nie prawda, nie jestem w ciąży i prędko nie będę, bo to nie ten czas :) Ale może po kolei. Co się dokładnie stało i czemu taka decyzja.



Od dnia zaręczyn wpadliśmy z Filipem w wir planowania wesela, liczenia pieniędzy, jak to zrobić żeby było nas stać. Ja studiuję więc
z pracą trudno, on jakąś pracę ma no ale jak w półtora roku zarobić 30 tysięcy? Ale mimo to wzięliśmy się za to. Kamerzysta, fotograf, sala, wesele w plenerze, DJ ... Spotkanie za spotkaniem co wiecie, bo pisałam jeszcze w miarę regularnie. Zapisy na kurs przedmałżeński, sukienka, garnitur i wszystko co z tym związane. Im więcej rzeczy mieliśmy wstępnie dogadanych tym bardziej budżet zaczął nas przytłaczać. Nie zapowiadało się na zmieszczenie się w 30 tyś tak jak zakładaliśmy. Krótkie rozmowy, a może nie robić wesela? No ok,
w sumie tak miało być na początku. Bez wesela, tylko ślub i obiad dla rodziny.
Po spotkaniu z moim bratem znowu wrócił plan wesela. W sumie tą decyzję na Filipie trochę wymusiłam. Mieliśmy zrezygnować z DJ
i imprezę mieli prowadzić po prostu nasi przyjaciele albo rodzina. Fotograf załatwiony po znajomości - 1000 zł mniej niż ten co miał być. Poza tym sporo znajomych po ślubie mówiło, że wesele to super sprawa. Przeżycie na całe życie, że to jedyna taka noc w życiu. Więc wir weselny trochę znowu powrócił. Chociaż też bez szału. To co mogliśmy mieć załatwione mieliśmy. Jednak w naszych serduszkach coś znowu nie grało. Trwał Wielki Post, rekolekcje. Znowu po głowie zaczęła krążyć myśl, że coś nie gra. No i zdecydowanie nie grało.
W ogóle jakoś tak zrobiło się pod górkę. Sala (o ile tak to można określić) od ponad miesiąca nie daje znaków życia jak wycena naszego menu. Mimo próśb, telefonów. No ale cóż. Tak miało być.



Tak, jesteśmy oboje wierzący. Dla nas ślub kościelny to nie tylko ślub i szopka. To prawdziwy sakrament, najważniejszy na całe życie. Jeden jedyny. Zawsze tak było, a ja zawsze uważałam, że ślub jest dla mnie najważniejszy, a wesele to zbędny, bardzo drogi wydatek. Faktycznie, wesele to taka jedyna noc w życiu, jedna impreza o takich charakterze. Ale przecież ślub też! Po wielu rozmowach zaczęło wszystko wracać na swoje miejsce. Chcemy wziąć ślub i być już rodziną, a wesele nie jest aż tak ważne. Jesteśmy w trakcie kursu przedmałżeńskiego. Jeżeli ktoś z was teraz szuka róbcie wszystko żeby dostać się na kurs "przepis na miłość"!!! Jest rewelacyjny. Czas dwóch dni na tym kursie utwierdził nas w przekonaniu, że nie zależy nam na weselu. Oczywiście przyjęcie będzie. Zamiast wesela obiad dla najbliższej rodziny (około 30 osób), a później impreza dla znajomych.

W niedzielę ruszyły nowe przygotowania. W końcu z ponad 400 dni do ślubu zrobiło nam się ich zaledwie 170!! Nowy termin w kościele przyklepany, rodzice poinformowani, księża zaprzyjaźnieni również. W poniedziałek kilka telefonów - wymarzony kamerzysta na szczęście ten termin ma wolny, uff! Jeszcze tylko fotograf. DJ i tak nie potrzebny. Kolejny telefon do salonu sukien ślubnych - środa 11 kwietnia godzina 14:00 wybór sukni i podpisanie umowy <3

Będzie się działo! Blog wraca do życia, czasu mało, a rzeczy dużo do zrobienia.

Do 29 września zostało dokładnie 172 dni, trzymajcie kciuki! <3

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ta jedyna, wymarzona!

Zaproszenia ślubne