Moje zaręczyny

Gdyby nie ten dzień ten blog by pewnie nie powstał ... Zaręczyny. Niedziela to idealny moment na opisanie tego wydarzenia.

Jak to właściwie było? Czy się spodziewałam? Płakałam? Przeczytaj to się dowiesz!

https://pl.pinterest.com/pin/390194755192692900/



Ja o zaręczynach marzyłam już od bardzo dawna. Wiedziałam, że to ten jedyny, szczególnie po tym jak wyglądała nasza historia. Nie mogłam uwierzyć w to, że ktoś komu tak się splatają losy ma nie być ze sobą całe życie. I tak czekałam, czekałam, czekałam. Marudziłam coraz więcej, więcej i więcej. Ciągle podsyłałam Filipowi informację, że jakaś moja znajoma się zaręczyła, bierze ślub (a naprawdę było tego dużo! Nie umawiałam się z nimi :D). Każde wyjście do galerii handlowej czy po prostu na miasto to był kolejny pretekst do pokazania pierścionka. Ile pierścionków wysłałam w rozmowach na fb nie wiem ... na pewno dużo. Po cichu przy każdym wyjedzie we dwoje liczyłam, że to już, że to teraz! Dziewczyny na pewno wiecie jak doskonale potrafimy się nakręcić. Ale ciągle nic, jedno wielkie smutne nic. Odechciało mi się marudzenie. Jeszcze na koniec 2017 roku mieliśmy dość spory kryzys, ale to nie ważne. Przez myśl by mi nie przyszło, że stanie się to wtedy kiedy się stało.

Z racji, że jesteśmy wychowawcami w ferie wyjechaliśmy jako opiekunowie na kolonie w górach razem z dziećmi z naszej parafii. Miejsce cudowne - Gliczarów Górny. Widoki codziennie zapierały dech w piersiach. Pogoda idealna wieczorami sypał śnieg, w ciągu dnia mróz
i pełne słońce.





Z racji, że był to wyjazd z parafii codziennie mieliśmy Mszę Świętą w góralskim kościele, który był przepiękny, drewniany. Może nie bardzo stary, ale klimat góralski oddawał w pełni.


I tak każdego dnia o 10:30 Msza Święta, później zajęcia, obiad i wyjazd na stok. Czemu o tym piszę? Bo to wszystko ma związek z tym jak do tej pory najważniejszym dniem dla mnie. 

Piątek 26 stycznia 2018 roku był przed ostatnim dniem. W sobotę wyjazd do domu. Jak co rano Msza. Wydawałoby się taka sama jak każda inna. Z Filipem obstawialiśmy ją muzycznie, czytania, ewangelia, kazanie. Przyszła pora na ogłoszenia o dzisiejszym dniu i tym jak wstępnie ma wyglądać plan na jutro. Nagle ksiądz mówi, że jeszcze ktoś chciał coś dzisiaj powiedzieć. Kto rusza? Tak mój Filip. Pierwsza myśl "O BOŻE PO CO ON TAM IDZIE!". Zaczyna mówić, myślę sobie "eee, spokojnie Julka on tylko chce podziękować za cały ten tydzień. Ale dlaczego on zaczyna opowiadać naszą historie? Dlaczego mówi o pożegnaniu Pani dyrektor? O MAAATTKOO" W tym momencie wszystkie dziewczynki w kościele zaczęły się mnie pytać o co chodzi i co się dzieje. Jedno co powiedziałam - nie mam pojęcia. Bo serio nie miałam! Zaczęłam się tylko domyślać z każdym jego słowem o co mu chodzi. Chciałabym wam napisać co on mówił, ale nie mogę. Po prostu nie pamiętam! Czułam, że nogi mam jak z waty. Albo galarety. Jak kto woli. Zaczęło mi się robić słabo i musiałam walczyć sama ze sobą żeby nie zemdleć. Jakoś się udało. Coś kojarzę, że Filip mówił, żeby młodzież, która z nami jest patrzyła uważnie na to co się dzieje wokół nich, bo może być tutaj ich miłość życia. Że nie chce żeby cokolwiek przysłoniło nam Boga w związku i dlatego w tym miejscu chciałby coś zrobić. Tak to ten moment, w którym płakałam. Podszedł, klęknął przede mną coś zaczął mówić znowu nie wiem co tylko przytuliłam go i sobie płakałam. Coś podobno mówił dalej mi na ucho (jak dla mnie ściemnia, nic takiego nie było :D) i powiedział w końcu "poczekaj jeszcze pierścionek". 

Wypominał mi później, że nie powiedziałam słynnego TAK. Ja analizując całe to wydarzenie siedząc na wyciągu doszłam do wniosku, że przecież nie zapytał "CZY WYJDZIESZ ZA MNIE?" ani nic co brzmiało by podobnie. 



Tak to wyglądały moje zaręczyny. Czy się spodziewałam? Absolutnie nie. Czy jestem rozczarowana tym jak wyglądały? Absolutnie nie! To były najlepsze zaręczyny jakie sobie mogłam wymarzyć. Jestem dumna z tego, że mam takiego narzeczonego, który odważył się poprosić mnie o rękę w obecności 70 osób i samego Boga. Jestem pewna, że spędzę z nim cudowne życie i że ślub będzie kolejnym cudownym momentem do świadczenia naszej wiary i miłości do siebie.

Tak, jesteśmy osobami wierzącymi i ten element pewnie jeszcze nie raz się tutaj pojawi więc jeżeli masz z tym problem, proszę nie hejtuj nas :) 

A Ty już po zaręczynach? Jeżeli tak napisz jak to było u Ciebie :) 

Komentarze

  1. Jejku, bardziej uroczo niz się spodziewałam że będzie 😍 normalnie fuuu 😁

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ta jedyna, wymarzona!

Ślubu w czerwcu nie będzie!

Zaproszenia ślubne